Spalić to w Górze Przeznaczenia

Fani przygodówek z pewnością mieli styczność z produkcjami Daedalic Entertainment. To niemieckie studio radziło sobie nad wyraz sprawnie z produkowaniem różnorodnych i wciągających point and
Spalić to w Górze Przeznaczenia - Recenzja "Gollum"
Fani przygodówek z pewnością mieli styczność z produkcjami Daedalic Entertainment. To niemieckie studio radziło sobie nad wyraz sprawnie z produkowaniem różnorodnych i wciągających point and clicków. Głupkowaty mieszkaniec Deponii, Rufus, mógł bez cienia żenady rozsiąść się wśród takich znamienitych postaci, jak George Stobbart z serii "Broken Sword" i April Ryan z "The Longest Journey". Pozostałe gry Daedaliców również zbierały przyzwoite oceny. Niestety, wszystko do czasu, bo to, co wydarzyło się przy okazji premiery ich najnowszej produkcji, powinno być okraszone jedynie stekiem przekleństw i wyzwisk.



"The Lord of the Rings: Gollum" dywaguje na temat przeszłości stwora, bez którego "Władca Pierścieni" mógłby skończyć się zupełnie inaczej. Z książek Tolkiena wiemy, że przez osiem lat był on więziony w twierdzy Barad-Dȗr. Tego, co działo się za murami, moglibyśmy się tylko domyślać, gdyby nie ułańska fantazja naszych zachodnich sąsiadów. Popuszczenie jej wodzów mogło wiele odsłonić, ale ktoś tu koncertowo zawalił sprawę.



Zacznijmy od tego, że pierwotnym założeniem tego tekstu było opisanie wrażeń z wersji na Playstation 5. Moje radosne zapędy zostały błyskawicznie zgaszone, gdy okazało się, że gra wysypuje się średnio co 3 minuty, a w niektórych sekwencjach wręcz co do centymetra można było wskazać miejsce, w którym katastrofa była stuprocentowo pewna. Zrażona i poirytowana tą rozdygotaną karuzelą nieszczęść, z lekkim przestrachem sięgnęłam po wersję z Playstation 4. Chciałabym teraz napisać, że było lepiej, ale tam, gdzie załatano jedną dziurę, pojawiła się masa innych.



Kompletnie nie rozumiem, jak mogło dojść do tego, że gra o przygodach Golluma w ogóle ujrzała światło dzienne. Można zrozumieć, że pewne głośne tytuły wyglądają trochę gorzej przez braki budżetowe. Wtedy z reguły nadrabiają wciągającą rozgrywką albo innymi ciekawymi rozwiązaniami. Jednakże, gdy wszem wobec ogłasza się, że gra powstaje od wielu lat i sukcesywnie podsyca się w miłośnikach Tolkiena nadzieję, że wreszcie dostaną produkt warty ich uwagi, a rezultatem okazuje się kawałek bezkształtnego gluta, nie pozostaje nic innego jak usiąść i zapłakać.



Świat "The Lord of the Rings: Gollum" jest brudny i wyprany z kolorów. Byłoby to zupełnie naturalne, gdyby ów zabieg był celowy i służył lepszej immersji. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że twórcy najprawdopodobniej postawili sobie za główny cel wygranie konkursu na najszpetniejszą grę nowej generacji. Niedoczytujące się tekstury, płaskie i pozbawione szczegółów krajobrazy oraz niewidoczne elementy tła, które blokują naszego bohatera, są tu na porządku dziennym.



Dorzućmy do tego fakt, że Gollum nader często zmuszony jest do wykonywania skoków i wspinania się na najwyższe szczyty Mrocznej Wieży. Z reguły unikam tego rodzaju porównań, ale tym razem sobie nie pożałuję. Otóż w grze tej ginęłam częściej niż w najtrudniejszych produkcjach From Software. I bynajmniej nie wynikało to z mojego braku umiejętności. Nawigacja Gollumem przypomina instruowanie pijanego wujka na weselu szukającego właściwego stolika. Miłośnik Jedynego Pierścienia losowo wybiera miejsca, do których jest w stanie doskoczyć. Zdarza się tak, że bezwiednie leci w dół przy drobnej i błahej przepaści, by następnie w magiczny sposób przykleić się do odległej półki skalnej, zaprzeczając tym samym wszelkim prawom fizyki. Zaznaczę tutaj, że najpierw musimy dostrzec właściwe miejsce wykonania akcji. Hobbit ma co prawda swój odpowiednik pajęczego zmysłu, jednak jest on kompletnie bezużyteczny i zdaje się losowo wskazywać kolejny przystanek w drodze do wolności.



Deweloperzy z Daedalic Entertainment chcieli wrzucić do gry chyba wszystkie możliwe formy rozgrywki. Czeka nas skradanie, zabijanie z ukrycia, szalone skoki przez przeszkody, a nawet zarządzanie towarzyszami i wydawanie im poleceń. Żaden z nich nie jest zrealizowany we właściwy sposób, a droga przez kolejne etapy przypomina już nawet nie chodzenie, ale energiczne podskakiwanie na rozsypanych klockach LEGO. Nie pomnę, ile razy powtarzałam sekwencję ucieczki przed rozszalałymi bestiami. Te nie chciały triggerować swojej akcji, a każdy skok Golluma kończył się zgonem. Ot tak, zwykły skok od razu zabijał postać. A że gra zapisuje się w ściśle określonych momentach, musiałam powtórzyć cały rozdział od początku, licząc na to, że tym razem wydarzenia potoczą się zgodnie z moim planem. 



Wspomniany system zapisu ponownie dał o sobie znać, gdy po zgonie pojawiłam się w miejscu, z którego dosłownie dwie sekundy później ponownie łapał mnie przeciwnik, wyprawiając Golluma na tamten świat. Takie rzeczy absolutnie nie powinny mieć miejsca.



Momentem, w którym niemal memicznie przewróciłam stół i stwierdziłam, że już chyba dość samobiczowania, było dobrnięcie do końcówki piątego rozdziału gry. Okazało się wtedy, że twórcy najwyraźniej zapomnieli zaprojektować dalszą część tej abominacji, gdyż Gollum po ekranie ładowania od razu umierał. Wokół niego zaś falowały niedoczytane tekstury. Pomimo usilnych prób nie udało mi się wrócić na właściwe tory. Restart rozdziału absolutnie nie wchodził w grę. 

To, co miało być niemiecką odpowiedzią na serię "Styx", okazało się chyba największym skandalem wśród tegorocznych premier. Ba, być może nawet ostatnich lat. Z perspektywy czasu, premierowy stan "Fallouta 76" wydaje się majstersztykiem. Absolutnie odpuśćcie sobie zakup tej prowizorki i zainwestujcie pieniądze w jakieś przyjemniejsze rzeczy. Jeśli chcecie popatrzeć na Golluma, włączcie "Śródziemie: Cień Mordoru". Ten tytuł przynajmniej działa. Przykre, że firma z ładnym dorobkiem i przyzwoitą reputacją władowała się w szambo, które będzie jej się przez lata odbijało śmierdzącą czkawką. To już nawet nie pokazywanie graczom środkowego palca, a zwyczajne plucie im w twarz. Po prostu wstyd.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones